Nie pomyślałam o tym.
1 stycznia 2025 Autor: Mrina Komentarze: 2

Dzień dobry wieczór wszystkim.

Kiedy miałam 15 lat spędzałam Sylwestra w Szkocji, odwiedzając rezydującą tam rodzinę, lecz, o ironio, niemal cały czas spędziłam siedząc na głosowym na discordzie, świętując rozpoczęcie Nowego Roku ze znajomymi przez internet. To był pierwszy, ale nie ostatni raz, gdy spędziłam sylwestra z Kettei.
Innym razem pamiętam siedzenie z laptopem na kolanach w pokoju przyjaciółki, jakieś 30 minut przed północą, próbując ogarnąć tę aktualkę na ostatni moment. Patrzę na te wspomnienie z porządną dozą nostalgii i rozbawienia, albowiem ta chwila jest intensywnie zabarwiona adrenaliną („Co, jeśli nie zdążymy?”) i ogromną ilością napięcia. Z drugiej strony podziwiam moją własną dedykację i determinację do tej sprawy.
Nie byłam jedyną osobą, która poświęcała swój czas w ten sposób, oczywiście. Nie mogę spamiętać, ile razy ludzie mi pomagali, także omijając różne wydarzenia; spędzając swój czas na hobby, które z jakiegoś powodu było o wiele bardziej wymagające niż powinno.
Tym razem wiele czasu na Kettei nie poświęciłam – ani dzisiaj, ani w tym roku. Można prawdopodobnie na palcach dwóch rąk zliczyć dni, gdy odezwałam się na discordzie. QC? Ściągnęłam plik i w sumie na tym się skończyło. Tłumaczenie? Nie mogę znieść myśli siedzenia przy komputerze. Korekta? Jezu... Clean? Nie chce mi się Photoshopa otwierać. Type? No dobra, mogę Photoshopa otworzyć... Ale już jest 2 w nocy i nie powinnam do późna siedzieć.
Kettei w tym roku przetrwało głównie dzięki Vilatti i jej się należą jakiekolwiek podziękowania za ten rok i za wydane rozdziały. Meivels i Pawwit zostali wybudzeni ze snu jak jacyś starożytni bogowie, by wypełnić pozostawioną po mnie dziurę i pomóc Vilatti w ogarnianiu sytuacji. Jestem im wdzięczna, bardzo wdzięczna. Wszyscy być powinni.
Nie jestem więc w stanie tutaj wam napisać o moich bolączkach związanych z robieniem rozdziałów – bo ich nie było. Tak naprawdę ogólnie nie mam dużo do wspominania w tym roku, albowiem był to dla mnie bardzo ciężki czas. Naprawdę, nie sądzę, by jakikolwiek poprzedni z lat porównywał się z tym absolutnym gównem, który doświadczyłam w 2024. Jak ja się cieszę, że to już się kończy.
Nie chcę wam wylewać tutaj moich żalów, nie chcę wchodzić w nowy rok w takiej atmosferze. Mogłabym dużo narzekać na temat tego, co poszło nie tak i dlaczego, ale chciałam się skupić na pozytywach.
A więc!
W poprzednim semestrze nie zdałam jednych ćwiczeń (nazwę je P), dlatego że nie oddałam pracy pisemnej w wyznaczonym terminie. Warunkami zaliczenia tych ćwiczeń było napisanie kolosa (egzaminu) pod koniec semestru, mieć odpowiednią ilość obecności (tam chyba powyżej 3 miałeś problemy) i (ta-da!) oddać pracę pisemną. No więc... zapomniałam o niej. Profesor więc (złota kobita) nie mogła mi dać zaliczenia w czerwcu, ale powiedziała, że mogę jej oddać te pracę pisemną do września i mi zaliczy wtedy na drugim terminie. Obiecałam jej oddać pracę do końca czerwca. Wysłałam ją tak 5 września. Jakieś dwa dni przed zakończeniem sesji we wrześniu. (Mrina z depresją miała wyjebane na potęgę). W tym semestrze mam zajęcia z tą samą Profesor (nazywane P2). Warunki są te same – obecność, kolos, praca pisemna. Wysłała nam przed świętami maila, w którym są zawarte tematy, z których możemy sobie wybrać i napisać prace.
Maila wysłała tak koło 18 w czwartek. O 22:38 wysłałam jej pracę. I KTO TU SIĘ NIE UCZY NA BŁĘDACH CO
Udało mi się także odwiedzić moją kuzynkę w innym mieście. Tak, jest to duży sukces, bo zabiera to czas i pieniądze i mnóstwo determinacji, by wyjść z domu, udać się na peron, znaleźć odpowiedni pociąg (mówiąc o pociągach, czy tylko ja jestem ogromnie zestresowana faktem, że wejdę do złego? Albo że wysiądę na złym przystanku i pojadę w jakieś maliny? To by był autentycznie jeden z moich najgorszych koszmarów. I co jak mi zmienią peron, na który mi przyjeżdża pociąg A JA SIĘ NIE ZORIENTUJE I SUKINSYN ODJEDZIE), kupić bilet (najlepiej online), udawać, że wcale nie chce się wyskoczyć przez okno przez godzinę, bo zabookowałeś sobie miejsce w cichej strefie, a szóstka Januszów i Grażyn na 40 chce się pobawić w udawanie bycie młodym i upili się w twoim przedziale (Nie jesteście fajni. Ani śmieszni. Wasze dzieci pewnie nazywają was alkoholikami za waszymi plecami.), i potem wysiąść na odpowiedniej stacji, mierząc czas kiedy można wstać z miejsca, by nie zwolnić go za wcześnie i być „niedoświadczonym podróżnikiem”, ale nie za późno, żeby nie uciekać z pociągu zostawiając wszystko za sobą... A potem jeszcze trzeba kuzynkę znaleźć.
Czyż nie brzmi to absolutnie męcząco? Zabranie się do tego zajęło mi 4 miesiące. Ale wycieczka się udała, poszłam z kuzynką i jej facetem na ramen, i do escape roomu, i do szpitala. Byłam bardzo fajną wersją człowieka, przebywając z nimi. Kojarzycie takie momenty, gdy spędzacie czas z kimś i odchodząc od tej interakcji macie takie: łał. W całym moim życiu nie byłem taki zabawny. Ja nie wiem, co to jest, jakieś inne powietrze czy coś, ale tak się czułam przez cały ten czas, gdy byłam z moją kuzynką. Nie spotkałbyś zabawniejszego człowieka.
A potem wróciłam do mojego domu i szarej rzeczywistości.
Przebiłam sobie ucho. Od długiego czasu planowałam zrobić sobie industriala w uchu, ale zawsze coś mi wchodziło w drogę (nie chce mi się, to kosztuje hajs, to będzie bolało, a ja nie mam poduszki, by spać na uchu, blalblala)... aż tydzień temu szłam z przyjaciółką na mieście i przechodząc obok piercera (tak to się odmienia? Nie chce mi się sprawdzać), weszłam do środka. I wiecie, co się okazało? NIE MAM ANATOMII NA INDSUTRIAL. Wszystkie moje plany W CHUJ. Zrobiłam więc sobie helixa i mid helixa w lewym uchu i jestem dumnym właścicielem obolałej szyi, bo nie mogę teraz spać normalnie. Ale mam 8 kolczyków ogólnie, więc nie jest tak źle.
Kolejną rzeczą, którą mogę się pochwalić, jest fakt, że zaczęłam się uczyć nowych rzeczy. Całkiem niedawno zaczęłam uczyć się, jak robić hybrydy (utwardzany lakier do paznokci – dla facetów), bo bulenie hajsu za takie rzeczy boli moje skąpe serduszko. Kupowanie rzeczy do robienia tych gnojów też mnie bolało, ale mniej niż ta niezręczna atmosfera u kosmetyczki, gdy zastanawiasz się, czy powinnaś coś mówić, czy nie i na jaki temat... Czy widać już, że jestem niezręczna społecznie?
Od świętego Mikołaja dostałam także maszynę do wosku w sztyfcie (nie wiem jak się to nazywa i nie ma to większego znaczenia), albowiem doszłam do wniosku, że mogę sobie woskować nogi i pachy sama i nie będę musiała za to bulić 200 zyla. I udało mi się. W sensie – wywoskowałam się. I nie polecam generalnie, zrobiłam to tego samego dnia co te dwa helixy, więc wszyscy wokół byli generalnie opinii, że mnie P-O-J-E-B-A-Ł-O i się pytali, czy ze mną wszystko w porządku jest, czy ja lubię ból (wtf?) i czy się karam w ten sposób jakoś (WTF?). Ale jest to umiejętność, której posiadanie bardzo doceniam, mimo że wszystko się kurna klei a potem wszystko jest w olejku i w sumie samo doświadczenie jest okropne – ale efeeeeeekt. Efekt jest zarąbisty.
Wczoraj także wracając z kina się wyjebałam o kamienie ustawione, by kierowcy nie jeździli, a moja przyjaciółka jedyne co zrobiła, to wzięła mój telefon, na którym rozwaliła się szybka i zrobiła mi dwa zdjęcia. A wspominam to, bo aktualnie boli mnie kciuk, a więc tyle będzie tego pisania.

Na Nowy Rok życzę wam, by było lepiej. Żebyśmy wszyscy skupili się na tych plusach, a jak nie, to znaleźli „światełko w tunelu” (NIE TO OSTATECZNE, JAK JA CIERPIĘ TO WY TEŻ, NIE MOŻECIE UCIEC SAMI) i znaleźli humor nawet w najgorszych czasach.

Rozdziały:

Creepy cat - 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90
Tales of Demons and Gods - 315 | 315.5
The Way to Protect the Female Lead's Older Brother - 14

Dodatek od Vilatti:
Pewnie wszyscy się domyślają z treści... Tak, aktualna miała wyjść wczoraj. Problemy organizacyjne i wolne działanie mangadexa nie pomogło nam przez co ostatecznie dzisiaj wychodzi. Wybaczcie. Także pamiętam, że w ostatnim wpisie obiecywałam mangę, która dawno nie wychodziła... nie pykło do końca, ale co się odwlecze to nie uciecze.
W pełni podpisuję się pod życzeniami Mriny i chciałabym dodać jeszcze od siebie byście przez ten rok byli zdrowi, całe zło umykało na wasz widok oraz byście znaleźli choć chwilę na rozwijanie swoich pasji i zainteresować. I pamiętajcie, jesteście silnymi, wspaniałymi indywidualnościami. Wszyscy bez wyjątku! Walczcie o siebie i odnajdźcie siebie.

2 komentarzy do “Nie pomyślałam o tym.”
Avatar for test
test pisze:
14 stycznia 2025 o 11:51

test

Avatar for nie demuś
nie demuś pisze:
14 stycznia 2025 o 11:52

Dzięki za aktualkę :)

Dodaj komentarz
Discord logo
Wymiana
Żółć buttonMahoutsukai buttonZałoga Bombowca buttonAnimephrases buttonChaos Squad button